Dawno, dawno temu, za górami, za lasami, za siedmioma dolinami żyła sobie Mała Księżniczka...
A nie, to jednak nie ta bajka. :)
Mówiąc krótko - dziewczę ze mnie malutkie, już nie nastolatka, technik i studentka z Krakowa.
Haftem zainteresowałam się już w podstawówce. Nie pamiętam, co było pierwsze. Babcia - z zawodu krawcowa - dała mi zapas swoich mulin, a także igielnik w kształcie pomidorka. Ponad 20 nienapoczętych motków w kolorach pomarańczowy i brązowy oraz resztki w innych barwach. Wychowawczyni w szkole - nauczycielka plastyki - zwana przez wszystkich pieszczotliwie Ciocią Jagodzianką pokazała mi, jak się robi krzyżyki i podarowała pierwsze kawałki białej kanwy.
Potem kupiłam swój pierwszy nadrukowany szablon. Każdy krzyżyk w inną stronę, pełno supełków, ale to nie ważne. Liczy się to, że go w całości zrobiłam sam.
Drugi szablon leży do tej pory i czeka, aż go ktoś dokończy. Co jak co, ale do dużych gładkich powierzchni, to ja nie mam cierpliwości. Już nawet nie robiłam krzyżyków, tylko wzorki z książki o hafcie gobelinowym - mimo to i tak mnie to przerosło.
Raz z górki, raz pod górkę. Teraz jestem w trakcie trzech większych projektów.
Rok temu zaczęłam bieżnik na Boże Narodzenie, ale natłok nauki sprawił, że odstawiłam go na bok i sobie czeka. Druga praca to obrazek na ścianę do pokoju w kolorach z powyższego (i poniższego) zdjęcia. Trzecia praca to prezent na wesele, z którym wypadałoby się wyrobić do 10 sierpnia. Czy zdążę?
.