Jakie nasze morze jest chyba każdy wie. Z reguły zimne, choć zdarza się cieplejsze, bywa spokojne, a czasem rzuca falami. Taka duża i słona woda. Ale gdy się siedzi na piaszczystej plaży i tak patrzy na tą wodę, to jakoś tak milej. I tylko człowiek żałuje, że te dwa tygodnie tak szybko zleciały. :)
Nasze Ostrowo zrobiło się teraz kurortem, pełno tu rodzin z małymi dziećmi, starszych pań podróżujących stadami, młodzieży, harcerzy.. Gdy byliśmy dwa lata temu, było zdecydowanie spokojniej, a z opowieści wiem, że jeszcze wcześniej wieś świeciła pustkami.
Ten smoczek nie jest moim dziełem, ale mi się spodobał, to mu cyknęłam fotkę. :)
Gwiazda Północy, czyli najdalej wysunięte na północ miejsce w Polsce o współrzędnych 54°50′08″N 18°18′10″E.
Gdańsk jakiś taki pochmurny, złapała nas wtedy burza, jedyny deszcz w czasie całego pobytu (a prognozy w tv zapowiadały ulewy codziennie). Jarmark Dominikański trwa, pełno straganów, artystów, turystów.. jest co pooglądać i na co kasę wydać. :) Tylko ryby w knajpach dwa razy droższe niż w naszej "Cichej Norce" (flądra po 9,00zł za 100gr, a w Ostrowie po 4,00zł!!), musieliśmy się zadowolić kuponami z Subwaya.
W Gdańsku jest przecudne Muzeum Bursztynu zlokalizowane w gotycko-renesansowej Wieży Więziennej! Był to chyba główny punkt wycieczki do tego miasta. Studencka wejściówka za 5zł, a oglądania na półtorej godziny (a przynajmniej my tyle tam siedzieliśmy). Na każdym piętrze znajduje się inna wystawa. Na dole "zwyczajne kamienie", wyżej bursztynowe przedmioty sprzed setek lat, a na poddaszu przedmioty i elementy mody współczesnej.
Broszka z bursztynowej flądry z dedykacją dla mojego Wariata. :)
A to jest fragment Bursztynowej Sukienki Matki Bożej Częstochowskiej. Z daleka zachwyca, a z bliska jeszcze bardziej oszałamia swoim pięknem i detalami.
Ponownie odwiedziliśmy Hel. Tym razem nie odwiedziliśmy jednak popularnego fokarium. Udostępniony został do zwiedzania kolejny bunkier, tzw. "Makabra XX wieku". Wnętrze zaaranżowano w taki sposób, by grube mury (180cm!), efekty wizualne i dźwiękowe ukazywały zwiedzającym grozę wojny. Wchodząc tam człowiek wcale nie czuł się radosny i zrelaksowany (wręcz przeciwnie), a małe dzieci zaciągnięte przez rodziców płakały. Szczerze mówiąc kiepski pomysł na wycieczkę z kilkuletnim brzdącem, gdy dookoła było słychać wybuchy, a zwiedzając można było się natknąć np. na manekina-wisielca. "Zapraszamy do rzeźni" głosi drogowskaz przed wejściem...
Twórczo też pracowałam (jak widać decu-pudełeczko pojechało ze mną), nazbierało mi się rzeczy na jakieś 4 posty. Przynajmniej będę miała o czym pisać przez najbliższy miesiąc. :)
Dobrze mi się tworzyło, póki szpulka z żyłką nie pękła na pół. Teraz z żyłki zrobił się poplątany wąż... Luby ratował co się dało i nawijał na inne przedmioty, ale za wiele nie zdziałał. W sumie ciekawe, że jak szpulka była w jednym kawałku, to nie było problemów z nitką, a jak pękła, to się momentalnie wszystko pomieszało...
Dwa tygodnie minęły, a po powrocie do domu czekały na mnie na krzaczkach moje pomidorki. Na szczęście niezjedzone! :)